Dlaczego tzw. ekolodzy kochają Nord Stream

Katarzyna Gójska

OPINIA 14.05.2018, godz. 17:54

Dlaczego tzw. ekolodzy kochają Nord Stream

Czy w związku z planami budowy drugiej nitki Nord Stream 2 jakiekolwiek organizacje broniące przyrody protestowały na Bałtyku?

Czy słyszeli Państwo o protestach tzw. ekologów w związku z planami budowy drugiej nitki Nord Stream 2? A może utkwiły Państwu w pamięci sceny protestów towarzyszących układaniu pierwszej rury? Czy ktoś przykuwał się w portach, z których transportowano materiał na gazociąg? A może łódki, statki organizacji broniących przyrodę – z filmów dokumentalnych dotyczących akcji zwalczania wielorybników wiemy, iż dysponują bardzo profesjonalnym sprzętem – prowadziły działania protestacyjne na Morzu Bałtyckim? Może zwoływały wolontariuszy na pomoc? Może tak wrażliwi na los natury celebryci bili w mediach na alarm i zapowiadali, że nie spoczną, póki ekosystem Bałtyku nie przestanie być rujnowany tą gigantyczną inwestycją ingerującą w naturę morza jak niewiele innych? Czy pod ambasadą Federacji Rosyjskiej zorganizowano choćby jedną pikietę w obronie przyrody? A działacze organizacji ekologicznych przedarli się na teren tej placówki, by rozpocząć akcję protestacyjną? Na przykład na jej dachu? Otóż serca tzw. obrońców przyrody dziwnym trafem pozostają lodowate wobec fauny i flory Morza Bałtyckiego – chyba że sprawa dotyczy polskich rybaków, wtedy zaczynają płonąć chęcią pomocy naturze. Ale gdy w grę wchodzą interesy czy to Moskwy, czy Berlina, to los ekosystemu przestaje ich zajmować. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta – z blokowania Nord Stream nie da się żyć. Co najwyżej można dostać pałką – w najlepszym wypadku – po głowie. A przecież nie o to w tzw. ruchu ekologicznym chodzi. Tak samo jak nie chodzi o jakieś tam drzewa czy gatunki owadów. Celem są kasa i wizerunek. Kasa dla organizatorów tych akcji, a wizerunek dla uwiarygodniających ich celebrytów. Łupem tego interesownego tandemu padają miejsca, które są łatwe do zdobycia – patrz Puszcza Białowieska – wystarczy kilka haseł i usłużnych mediów, by omotać opinię publiczną. Tak też zrobiono. Jednak w całej sprawie jest też aspekt międzynarodowy. Bo przecież akcja puszczańska zyskała tak ogromne zainteresowanie choćby instytucji UE. Ruch ekologiczny jest dziś skutecznym narzędziem wpływania na rządy państw. Protesty mogą blokować strategiczne inwestycje, które wpływają na rozwój jednego państwa, ale są na szkodę innego. Nie odkrywam Ameryki, a jednak mam wrażenie, iż ta oczywistość jest kompletnie pomijana w debacie publicznej. Zwycięstwo propagandowej akcji tzw. ekologów w Białowieży będzie rodzić problemy dla Polski. Należy tylko czekać na kolejne, w tym te, które będą wymierzone w kluczowe dla naszego kraju inwestycje. Jaki gatunek znajdzie się w niebezpieczeństwie w związku z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego czy z przekopem Mierzei Wiślanej? Tego już wkrótce się dowiemy. Jedno jest pewne – Nord Stream na pewno nie wywoła protestów tzw. ekologów.

Zwykły, szary człowiek – pamiętamy

Dawid Wildstein

OPINIA / 29.04.2018, godz. 13:19

Zwykły, szary człowiek – pamiętamy

19 października 2017 r. Przed Pałacem Kultury dochodzi do aktu samospalenia. Samobójca umiera po kilku dniach. Zostawia manifest, w którym określa siebie mianem „zwykłego, szarego człowieka”.

Manifest ten to mieszanina najgłupszych i najbardziej histerycznych tez z przemówień polityków totalnej opozycji, z TVN, „Newsweeka”, „GW”, Tok FM i reszty tej zbieraniny. To te tezy pchnęły tego człowieka do śmierci w męczarniach. 

Wspomniani politycy i media urządzają po tym wydarzeniu kilkunastodniowy koncert hien, usiłując wykorzystać, jak tylko się da, tę śmierć do bieżącej polityki. A potem? Potem cisza… Bo zrozumieli, że w Polsce nie sprzeda się narracja o tym, że nadszedł czas na polityczne samobójstwa. Bo temat szybko się wypalił, nic więcej nie potrafili na nim ugrać. Teraz woleliby o nim nie pamiętać. Bo jakoś zapowiadana przez nich dyktatura nie nadeszła. Bo coraz wyraźniej widać, że ich histeria miała tylko przykryć nieudolność, brak programu i jakiejkolwiek wizji, frustrację spowodowaną utratą władzy. Tyle że ktoś w tę histerię uwierzył. I zapłacił za to najwyższą cenę, dokonując aktu samospalenia. Dlatego obiecuję tym ludziom, że ja nie zapomnę. I mam nadzieję, że reszta społeczeństwa też nie. Nie zapomnimy o „szarym człowieku”, który uwierzył w ich brednie o końcu demokracji, brutalnym reżimie. Uwierzył tak mocno, że uznał, iż czas się zabić. Nie zapomnimy o tym, jakie tańce uprawiali na jego grobie. Jak usiłowali przedstawić jego straszny los jako coś pozytywnego.

Nie zapomnimy paskudnych wypowiedzi tych autorytetów na zawołanie (w tym księży, nawet biskupów!), którzy przedstawili ten akt desperacji wywołany kłamstwami jako czyn godny naśladowania. Którzy, z ledwo ukrywanym podnieceniem, snuli wizję, że może kolejni pójdą w ślady tego biedaka. Którzy w swoich snach widzieli już armię samobójców na ich zawołanie. 19 października 2017 r. Samospalenie pod Pałacem Kultury. Nie zapomnimy, kto jest za to odpowiedzialny.