„Postęp” odwrócony

Ideologia, a także praktyka postępu głoszonego w kulturze Zachodu trwa już kilka stuleci. Co najmniej od sukcesów myśli oświecenia, które nastąpiły w XVII i XVIII w. Postęp oznacza, że jest coraz lepiej. O jakie „lepiej” chodzi?

Oto dzięki rozwojowi nauki i techniki człowiek miał się doskonalić. We wszystkich swoich istotnych wymiarach: rozumu, moralności i zdrowia fizycznego. Miał być coraz mądrzejszy, bardziej etyczny, empatyczny itd. oraz sprawniejszy fizycznie. Przyspieszenie tak rozumianego postępu miała przynieść rewolucja cyfrowa – komputeryzacja, internetyzacja, komunikowanie wszystkich ze wszystkimi, edukacja wysokiej jakości, powszechny dostęp do informacji i najwspanialszych, np. artystycznych, osiągnięć ludzkości. W najdalszym zakątku Ziemi ludzie mieli móc oglądać ambitne wykonania dzieł muzyki klasycznej. Okazało się jednak, że znacznie chętniej sięgają po… pornografię. Po przemoc. Po wizje spiskowe. Po wpisy pełne nienawiści w stylu Soku z Buraka. Lecz siła przyciągająca takich paskudztw to nie wszystko.

UPADEK

Z coraz liczniejszych badań wynika, że oprócz pewnych korzyści rewolucja cyfrowa przyniosła pogorszenie dobrostanu całego pokolenia młodzieży. Są mniej sprawni fizycznie. Życie spędzają przed ekranem, zamiast – nawet jeśli pominiemy nie/czytanie lektur szkolnych – bawić się na świeżym powietrzu z rówieśnikami. Są mniej wytrwali w obliczu trudów – spytajcie pracodawców. Coraz mniejsza część z nich jest zdolna do umysłowej tzw. pracy głębokiej, czyli wymagającej skupienia się przez dłuższy czas na jakimś zadaniu, które nie przynosi szybkiej gratyfikacji.

STADNI HIPERINDYWIDUALIŚCI

Często są coraz bardziej wypreparowani z odpowiedzialności za swoje społeczne otoczenie – rodzinę, miasto, kraj. A ci utalentowani liczą na to, że znajdą pracę wszędzie w wolnym świecie. Pod wpływem mediów społecznościowych, które dają silne, choć złudne, poczucie podmiotowości, samodzielnego wyboru kolejnej nowej apki, stali się hiperindyvvidualistami, przekonanymi o swej wyjątkowości. Jednocześnie wielu młodych nie zdaje sobie sprawy, jak łatwo jest manipulować ich nastrojami, poglądami, a nawet instynktem moralnym, np. skłaniając do zgodnego z poprawnością polityczną masowego potępiania czynów rzekomo niegodnych. Nie wiedzą, że tracą autonomię moralną. Jak zresztą mają mieć czas na refleksyjną ocenę czyjegoś zachowania, skoro muszą bez wytchnienia w coś klikać, skrolować, na coś reagować. Własne sumienie zdaje się zbędne w tak przeciążającej komunikacji, by nie powiedzieć: jej karykaturze. Wystarczy tzw. społeczny dowód słuszności w postaci tysiąca lajków na Facebooku.

PRZECIĄŻENI ŚMIECIAMI

Rozwijany pod hasłami postępu internet (pamiętacie manifesty szefa Facebooka Marka Zuckerberga?) przyniósł odwrócenie trwającej wiele stuleci podróży człowieka do przodu. Ku większej wiedzy, lepszemu zdrowiu i dojrzałości społecznej. To wszystko wymagało samodyscypliny. Internet zastąpił przekazywanie wiedzy kaskadami informacji – niekiedy prawdziwych, częściej mylących lub kompletnie fałszywych, wreszcie bezsensownych. Te tysiące kamyczków wcale nie układa się w sensowną wiedzę pozwalającą rozumieć świat i nadać swojemu życiu sens. Duża liczba chorób psychicznych, osób cierpiących na depresję, epidemia samobójstw wśród młodych to tylko niektóre z owoców zatrutego drzewa rewolucji cyfrowej. Wielowiekowy, często bolesny proces ku jakiemuś doskonaleniu się człowieka i naprawianiu naszego społecznego świata w ostatnich dekadach został zastąpiony przez ostrą polaryzację, ocean dezinformacji, niestabilność geopolityczną oraz – tu ukłon w stronę ekologów – rosnące wydobycie niezbędnych dla cyfryzacji metali rzadkich.

ALE JEST POCIECHA!

Niedawno spadek zdolności poznawczych człowieka, jego pogłębiająca się dezorientacja w świecie znalazły kompensację w postaci całej serii osiągnięć kolejnych systemów sztucznej inteligencji. Po co się kłopotać degradacją człowieka, wszak myślące maszyny są coraz lepsze.

Katarzyna i Andrzej Zybertowiczowie