Imigranci atakujący żołnierzy sami proszą się o śmierć. Obrońcy granic mają pełne prawo strzelać do nich, łącznie z zabijaniem najbardziej agresywnych napastników. Chcącemu nie dzieje się krzywda..
Trybunał konstytucyjny o aborcji i nocne protesty lewactwa
Prof.
Zoll:
Ustawa o RPD mówi, że dzieckiem jest człowiek od poczęcia do pełnoletniości. To samo mówi TSUE
„W tej całej dyskusji pomija się zupełnie prawo dziecka. To słowo używam zupełnie świadomie. Jeżeli się spojrzy na ustawę z 6 stycznia z 2000 roku o Rzeczniku Praw Dziecka, to art 2. ust. 1 tej ustawy mówi, że dzieckiem jest człowiek od poczęcia do pełnoletniości”
– przypomniał w TVN24 prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Ustawodawca
(…) traktuje w stanie prenatalnym istotę ludzką, jako
człowieka, jako dziecko. I to trzeba wziąć pod uwagę,
ten stan prenatalny jest podmiotem prawa. (…) Nie można
powiedzieć, że jest to ciało matki. To jest osoba.
I w związku z tym nie można ot tak sobie mówić,
że jesteśmy uprawnione do decydowania o życiu tego
dziecka. Kobiety
są na pewno uprawnione do tego, aby nie zachodzić
w ciążę,
ale jeżeli zajdą w ciążę, to ich prawa są do pewnego
stopnia ograniczone ze względu właśnie na prawo ich
poczętego dziecka i tego trzeba sobie zdawać sprawę. Ten
problem powinien być rozstrzygnięty przez Sejm.
—stwierdził Zoll.
To nie jest takie widzimisię polskiego ustawodawcy* w uznawaniu osoby czy dziecka w stanie prenatalnym. Takie stanowisko zawarł również TSUE. Jest słynne orzeczenie z listopada 2011 roku, gdzie to jest wyraźnie powiedziane, że zarodek ludzki traktuje się jako człowieka** , rozwijającego się człowieka w organizmie matki
—podkreślił profesor.
Wybrane z Andrzej Zoll polski prawnik, profesor nauk prawnych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1991–1993 przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia i w latach 1993–1997 prezes Trybunału Konstytucyjnego, w latach 2000–2006 rzecznik praw obywatelskich
* nie nie to Kaczor tak chciał, i PIS of kors
** protestujcie, uczcie się, za 30 lat będziecie protestować żeby was nie usypiać (eutanazja) bo będziecie schorowani pięćdziesięcioletni i pomimo waszej chęci do życia prawo (dzisiaj protestując, w tym kierunku chcecie je zmieniać) będzie mówiło = można uśpić od 50 roku życia schorowanego, obciążającego budżet gminy, nie mającego opieki rodziny, kulawego, bądź słabo widzącego, albo przygłuchego mało wydajnego a odbierającego stanowiska pracy robotom najnowszej generacji (made in GAFA) itd., itp….
Pośród
27 krajowych reprezentacji w europarlamencie tylko
deputowani z polskiej opozycji otwarcie działają przeciwko
własnemu państwu.
Nie
ma w Parlamencie Europejskim drugiej takiej grupy posłów
z jednego kraju, jak przedstawiciele polskiej opozycji. Nie
tylko ujadają na Polskę i licytują się w donosach,
ale też są zaangażowani w każdą rezolucję czy
inicjatywę przeciwko państwu, z którego mają mandat.
Gdyby eurodeputowani z innych państw, choćby w małej
liczbie, zachowywali się podobnie, tej grupy z Polski nie
byłoby aż tak bardzo widać. Ale ponieważ jest wyjątkiem,
rzuca się w oczy niczym czerwona płachta w morzu
szarości. Pośród
27 krajowych reprezentacji w europarlamencie tylko
deputowani z polskiej opozycji otwarcie działają przeciwko
własnemu państwu. Nie przeciw rządowi PiS, tylko polskiemu państwu
właśnie, co wprost wynika z art. 82 konstytucji
.
To,
że przeciw Polsce działają eurodeputowani z innych
państw można zrozumieć, wszak wszędzie działa konkurencja
i osłabienie jakiegoś państwa wzmacnia inne. Opowieści
o obronie demokracji i wolności jako motywie działania
posłów z innych państw to bajeczka dla użytecznych
idiotów, bo za wszystkim stoi gra interesów. A obrona
demokracji i wolności to bardzo wygodne uzasadnienie.
Oczywiście część eurodeputowanych jest zwyczajnie ideologicznie
nawiedzona, ale to nie przeszkadza im całkiem na zimno
rozgrywać wojen przeciw Polsce, a na korzyść państw,
z których się wywodzą.
Nikt
z nich rządu własnego państwa nie atakuje, choć miałby powody.
W zawody
z niektórymi euro deputowanymi z innych krajów w oczernianiu
Polski i szkodzeniu jej idą ;
Sylwia
Spurek, Magdalena Adamowicz, Róża Thun, Elżbieta Łukacijewska,
Janina Ochojska, Ewa Kopacz, Robert Biedroń, Janusz Lewandowski,
Łukasz Kohut, Andrzej Halicki, Bartosz Arłukowicz, Włodzimierz
Cimoszewicz czy Radosław Sikorski.
Oczywiście
twierdzą oni, że nie atakują Polski, tylko szkodzący jej
rząd PiS. Ale w polityce międzynarodowej i grze interesów
takie tłumaczenia to dziecinada. Każda akcja przeciw Polsce,
niezależnie od rządu, ją osłabia i jest działaniem
na rzecz innych państw oraz obcych sił. O czym świadczy
lojalność eurodeputowanych z innych państw. U nas
obowiązują standardy nawiązujące do XVIII wieku, gdzie
punktem odniesienia byli carowie Rosji jako gwaranci praw i wolności,
strażnicy demokracji.
Działania
opozycyjnych eurodeputowanych są sprzeczne z art.
82 konstytucji, który stanowi: „Obowiązkiem obywatela
polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska
o dobro wspólne”. Z tym artykułem powiązane są kwestie
regulowane w rozdziale XVII kodeksu karnego – „Przestępstwa
przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej”. Mowa
jest tam o takich przestępstwach, jak zamach stanu (art. 127
k.k.), zdrada dyplomatyczna (art. 129 k.k.), szpiegostwo (art. 130
k.k.) czy znieważenie (art. 133 k.k.). Sankcją za ich
popełnienie jest kara pozbawienia wolności, w zależności
od rodzaju czynu zabronionego, od 3 miesięcy do nawet
dożywotniego pozbawienia wolności. Karze podlega nie tylko
działanie, ale też, jak przekonują konstytucjonaliści,
„zgłoszenie gotowości takiego działania”.
Komentarze
do konstytucji autorstwa utytułowanych prawników, w tym
byłych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, nie budzą wątpliwości.
W komentarzu autorstwa prof. Kazimierza Działochy oraz
dr Agnieszki Łukaszczuk można przeczytać: „Wzorem
konstytucji marcowej (art. 89) obowiązek wierności Rzeczypospolitej
wysunięty został na czoło przepisów o obowiązkach”.
A „obowiązek wierności dla Rzeczypospolitej Polskiej,
nałożony na obywateli przez konstytucję, jest obowiązkiem
prawnym. Tak jak każdy inny jest jednak także obowiązkiem
moralnym, w danym przypadku opartym na duchowej więzi
obywateli z własnym państwem, i na przekonaniu,
że sprzeniewierzenie się wierności wobec własnego państwa
godzi w organizację życia zbiorowego, jakim jest państwo,
a nawet – jak główny akt zdrady – w podstawy
egzystencji państwa i zagraża tym samym bezpieczeństwu
społeczeństwa i jego członków”.
Obowiązek wierności jako obowiązek prawny „sprowadza się do zakazu zachowań z wiernością sprzecznych (zdrady)”. A zdrada oznacza sankcje, które „powinny być odpowiednio surowe”. Jak zaznaczają autorzy komentarza do konstytucji, „nikt z realizacji konstytucyjnego obowiązku wierności wobec Rzeczypospolitej nie może być zwolniony i konstytucja nie przewiduje oczywiście wyjątków od tej zasady. Zatem każdy obywatel jest zobowiązany do wierności wobec Rzeczypospolitej i do powstrzymywania się od działań przynoszących szkodę RP jako państwu i jego interesom”. Prawnie wszystko jest jasne, faktycznie panuje pełna bezkarność, co tylko zachęca do coraz ostrzejszych ataków na Polskę opozycyjnych eurodeputowanych, jej obywateli. Przepisy z XVII rozdziału kodeksu karnego oraz art. 82 konstytucji są więc w tym wypadku martwe. Dlaczego?