To się nie mieści w głowie, ale politykom PO chyba chodzi o to, żeby rząd się na pandemii wyłożył, by mu się nie udało jej zwalczyć

Co trzeba mieć w głowie, żeby czekać na nieszczęście i tragedię jako najlepszy polityczny scenariusz i ratunek?

Testy. Ale testy. Dlaczego nie testy? Gdzie testy? Test dla każdego! Bo Niemcy! Bo Koreańczycy! Ile można kupić testów za 2 mld zł? W Platformie Obywatelskiej (dzielącej się tym z koleżeństwem z Koalicji Obywatelskiej) wymyślono, że czymś, co jej działacze są w stanie zapamiętać i powtórzyć są trzy zdania: „Rząd fatalnie sobie radzi i ryzykuje życiem Polaków, bo każdy obywatel nie może się przebadać korzystając z testu”, „Wydali 2 mld zł na propagandę w TVP, a za to można było kupić 7 mln testów”, „W Niemczech testom poddano 200 tys. osób, a w Korei Południowej 20 tys. osób dziennie”.

Kto nie jest w stanie zapamiętać trzech prostych (i prostackich) zdań, może żonglować tylko pierwszym, i robi to na przykład kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska. Kto nie jest w stanie zapamiętać nawet jednego z trzech zdań, a większość posłów PO nie jest, może posługiwać się tylko jednym słowem – „testy”. Jedynie Borys Budka jako szef tego towarzystwa 13 marca 2020 r. zdobył się na finezję, że testom powinni móc się poddać ci, którzy podejrzewają, że mogli się zainfekować. Ale on najczęściej występuje w mediach i wobec odpytujących go dziennikarzy nie może z siebie robić … (tu można wpisać stosowne określenie), gdyż zostałby wyśmiany.

Testy na obecność koronawirusa są ważne – w wypadku osób mających kontakt z zarażonymi albo będących w zagrożonych miejscach. Testowanie ma swoją racjonalną stronę i logiczny porządek. Jak powtarza wirusolog prof. Włodzimierz Gut, testowanie ponad 37 mln obywateli nie ma sensu i nie jest możliwe. Nie sposób znaleźć na rynku tyle testów, nawet gdyby były na to pieniądze. Poza tym do czasu wygaśnięcia pandemii trzeba by każdego testować co pięć dni. Tyle wynosi czas inkubacji wirusa, wiec ten, kto go nie miał, za pięć dni może być zarażony. A to w skrajnym przypadku oznacza konieczność zgromadzenia nawet ponad 200 mln testów.

Argumenty fachowców nie mają jednak znaczenia, bowiem politykom PO chodzi wyłącznie o sianie paniki i dyskredytowanie rządu. Choć pewnie zapłaciliby każdą cenę, żeby mieć w swoich szeregach kogoś takiego jak minister zdrowia Łukasz Szumowski czy główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas. Politycy innych opozycyjnych ugrupowań są znacznie rozsądniejsi od tych z PO, o niebo mniej demagogiczni i znacznie częściej polegają na wiedzy, a nie na fake newsach, w których politycy PO wręcz się lubują.

Zasadą myślenia (no, może przesadzam, że chodzi tu o myślenie, ale niech tam) i działania polityków PO jest: „skuś baba na dziada”. Nie chodzi o to, żeby efektywnie pomóc chorym czy tylko zagrożonym, ale żeby jakoś sprawić, by rząd się na tym wyłożył, aby mu się nie udało zwalczyć pandemii. Nic to, że jeśli rządowi by się nie udało, wszyscy by to negatywnie odczuli, łącznie z politykami PO. Byleby można rządzącą zjednoczoną prawicę o cokolwiek oskarżyć. Niektórzy posłowie PO chyba przez całą dobę mają dyżury, podczas których zbierają z sieci wszelkie nonsensy, bzdury, ploty, kłamstwa i idiotyzmy, i z lubością przekazują je dalej. Jakby trwał jakiś wyścig na to, kto znajdzie coś głupszego, co u zwolenników PO wywoła reakcją łańcuchową i uruchomi kolejną falę hejtu przeciw rządzącym.

Co najgłupsze i bezdennie niemoralne, wyznawcom zasady „skuś baba na dziada” największą satysfakcję sprawiłoby, gdy pandemia Covid-19 sparaliżowała Polskę, zdezorganizowała funkcjonowanie państwa i społeczeństwa, zaszkodziła gospodarce. Ale przecież nawet najgłupszy kibol scenariusza nieszczęścia powinien wiedzieć, że w takiej sytuacji byłoby wiele ofiar. I to by też ich zadowalało? Nie słychać, żeby w innych państwach jakaś partia próbowała się politycznie „odkuć” na dramacie, a nawet tragedii. Żeby z zaciśniętymi piąstkami jej członkowie czekali na nieszczęście i próbowali je przyciągać infantylną magią fake newsów i kretynizmów. To się po prostu w głowie nie mieści. Z drugiej strony, co trzeba mieć w głowie, żeby czekać na nieszczęście i tragedię jako najlepszy polityczny scenariusz i ratunek. Co się z tymi ludźmi dzieje, do diabła!

Ps: Są politycy, których natury i kultury nie da się zmienić. Natury, bo to coś, co długo i specyficznie ewoluowało. Kultury, bo mogło nie dojść do jej nabycia tudzież przyswojenia, a jeśli doszło, to w wersji szczątkowej. Chyba nie ma nadziei, żeby poseł Michał Szczerba (PO) nie dezinformował, np. że w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie przygotowano izolatki dla VIP (z respiratorami). Nie ma też nadziei, że poseł Adam Szłapaka (KO, Nowoczesna) powstrzyma się od wycieku z nieokreślonej części ciała bzdury o tym, że prezydent Andrzej Duda już w połowie stycznia 2020 r. w Szczecinie miał mówić o pierwszych w Polsce przypadkach zakażenia koronawirusem. Tak jak szkoda czasu na czekanie, kiedy eurodeputowana Róża Thun (PO) przestanie uważać za zło wcielone współpracę rządu z firmą Google, by po wpisaniu nazwy choroby (COVID-19) pojawiały się strony ministerstwa zdrowia, ministerstwa cyfryzacji czy Światowej Organizacji Zdrowia z najbardziej potrzebnymi informacjami.

Stanisław Janecki

https://wpolityce.pl/polityka/490996-po-chyba-chodzi-o-to-zeby-rzad-sie-na-pandemii-wylozyl