Masz władzę, kasę, cukier, wódkę, kobiety? A nie jesteś szczęśliwy. I w dodatku wszystko to możesz w sekundę utracić. Wystarczy pęknięta uszczelka i szybki samochód, napój rozlany na peronie metra, głupek za kierownicą czy słuchawki plus kaptur i przejście przez tory.
A może nie jesteś zdobywcą, może czujesz się ofiarą? Cierpisz w samotności czy w tłumie? Uśmiechasz się, pokazując zęby, a w środku masz pustkę? Zatrute masz serce mgłą, smogiem? Przestawiasz nogi, ale tak naprawdę jesteś w środku martwa? Chcesz wreszcie poczuć w sobie spokój, jak wtedy nad jeziorem, w górach czy na kolanach taty?
Zawsze kiedy wchodzisz na drogę grzechu, wchodzisz na równię pochyłą. Zło pociąga przestępstwo, przestępstwo pociąga za sobą zbrodnię. I mnie za sobą. I ciebie. Wiele razy.
Grzech zaciemnia oczy i prowadzi do lęku. Po jakimś czasie już nie widzisz, że grzeszysz. Wzmagają się jednak smutek, ciemność i cierpienie. W co uciekasz? W pracę? W seks? W narko, alko, porno? Zakupoholizm? Siecioholizm? Śpisz z komórką?
Ile czasu ci pozostało? Który raz dostałeś szansę? Który raz, jak tylko sprawy zaczęły się lepiej toczyć, wypiąłem się na Boga? Który raz mi się upiekło? Ale ta „pobłażliwość” się skończy. Bóg nie może pozwolić mi bez końca na bezkarne łamanie Jego prawa, również ze względu na tych, których krzywdzę otumaniony grzechem. Tych, których krzywdzisz, kocha tak samo jak ciebie.
Ale najgorzej jest, jeśli myślisz: przecież w sumie nie grzeszę, nikogo nie zabiłem, nie zgwałciłem. Jeśli wyrzuciłeś „grzech” ze swego słownika, nigdy się nie zrozumiesz. Możesz być zadowolony, nie będziesz szczęśliwy. Twoje marzenia kończą się na przyjemnościach.
Nasza nadzieja w tym, że Chrystus z Nazaretu upodobał sobie w mordercach, gwałcicielach i oszustach. Dla nas dał się torturować i dla nas zmartwychwstał. Przyszedł ogień rzucić na ziemię. Ogień oczyszczenia.
Jego Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Tyle razy słyszałeś te przepiękne słowa. Było miło i się skończyło. Przeczytałaś, poczułaś coś wspaniałego w środku, i tyle. Przecież ten stary facet z brodą, co może mieć z tobą wspólnego? Jakieś zakurzone historie. Chodzili po polu i pili kakao, zioła palili, coś im się wydawało. A tu kredyt albo bida. Albo i bida, i kredyt.
Jednak jedna jedyna rzecz jest w życiu pewna. Umrzesz.
Do wyboru jest: miłujta i róbta, co chceta albo róbta, co chceta. I od tego nie ma ucieczki, nikt przez tysiące lat ludzkiego kombinowania pod księżycem nie wymyślił trzeciego wyjścia
Ostatecznej sprawiedliwości nie kupisz pieniędzmi. Na końcu góry zmiękną jak wosk, gwiazdy zsuną się z nieba. I będzie czas odpłaty. I dla niektórych, wreszcie, raj.
Koleżka z Lao Che śpiewa: „Jak Spięty Bogu, tak Bóg Spiętemu. Bądź miłościw mnie grzesznemu”. Amen.