autor: Andrzej Zybertowicz
Niedawno wpadł mi ręce MIT Technology Review, czyli przegląd technologiczny najlepszej bodaj politechniki świata. Na okładce wielkie litery: OLD AGE IS OVER!, poniżej mniejsze uzupełniają: If you want it, czyli STAROŚĆ SIĘ SKOŃCZYŁA, jeśli tego chcesz.
Jeden materiał przyciągnął moją szczególną uwagę. „Starość jest marnotrawstwem” – to tytuł rozmowy z dr. Ezekielem Emanuelem, który na Uniwersytecie Pensylwanii, kieruje katedrą etyki medycznej i polityki zdrowotnej.
Maksimum 75
W 2014 r. Emanuel opublikował artykuł: „Dlaczego mam nadzieję, że umrę w wieku 75 lat”. Napisał, że choć jest przeciwnikiem eutanazji oraz samobójstwa, to deklaruje, że dwadzieścia pięć lat przed osiągnięciem setki zrezygnuje z wszelkich form medycznego podtrzymywania swojego życia, np. brania antybiotyków w razie infekcji. Gdyż w tym wieku jego życie będzie już spełnione.
Swoją deklarację uzasadnia na dwa sposoby: indywidualny i społeczny.
Zanik kreatywności
Argumentację indywidualną ogniskuje na fakcie, że z bardzo nielicznymi wyjątkami w późnym wieku kreatywność ludzka drastycznie spada, a dolegliwości związane ze starością powodują, że tracimy kontrolę nad naszym życiem i godnością. Emanuel wolałby zostać przez swych ukochanych bliskich zapamiętany nie jako osoba kompletnie niedołężna, ale sprawna i witalna.
Zbyt wiele kosztuje
Argumentacja społeczna ma charakter m.in. ekonomiczny. Emanuel wskazuje na paradoks: politycy często podkreślają, że naszym najcenniejszym zasobem jest młode pokolenie, to jednak USA jako kraj wcale tak nie postępuje: „Nie inwestujemy w dzieci w takim zakresie, jak inwestujemy w dorosłych, szczególnie starszych”. Przywołuje dane wskazujące, że w budżecie USA na jednego dolara wydanego na osobę niepełnoletnią przypada aż 7 dolarów wydanych na osobę powyżej 65 lat.
Krytykuje amerykańską fascynację przedłużaniem życia za wszelką cenę. Mówi, że większość osób, w USA które zachowują aktywność mając lat 70, 80, 90 zajmuje się rozrywką – motocyklami, podróżowaniem, sportem… To OK, ale dodaje, że nie jest to życie posiadające głębszy sens.
Wzór kulturowy
W rozmowie z MIT Technology Review nie pojawia się motyw relacji dziadków z młodszym pokoleniem. W artykule z roku 2014 jest on jedynie dotknięty. Ale w dzisiejszej amerykańskiej kulturze – przynajmniej klasy białej średniej i wyższej – nie ma już chyba miejsca na taką rolę babć i dziadków, jaką pełnią oni w Polsce.
Dla wielu rodzin wsparcie babć i dziadków jest nieocenione. Gdy rodzicom brakuje czasu, cierpliwości lub po prostu energii, dziadkowie wnuczkom otwierają świat, dają opiekę, snują opowieści o „dawnych Polakach”, niosą kulturę, tradycję, otuchę. Dają właściwą perspektywę w obliczu życiowych niepowodzeń i zakrętów, pokazując, że wiele z dzisiejszych trosk, problemów to „małe piwo” w porównaniu z wyzwaniami, z jakimi zmagały się pokolenia wcześniejsze.
Tymczasem „postęp” technologiczny przyniósł narastające oddzielanie pokoleń od siebie. Matki mają z ojcami ścigać się na rynku pracy, a dzieci „wychowywane” są przez smartfony…
Bogu się nie udała?
To od pewnego księdza-profesora przy okazji konferencji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim usłyszałem znane porzekadło: „Panu Bogu starość się nie udała”.
Dr Emanuel pisze, że wiele osób obawia się utraty godności i kontroli nad życiem w obliczu starczego upadku sił, ale może warto odwrócić perspektywę? Ongiś babcia lub dziadek umierali otoczeni całą rodziną, w tym kochającymi wnuczętami. Odchodzenie było częścią życia. Obecność ludzkiej słabości była częścią codzienności. I może jest w tym głębsza wartość, wzór kulturowy, który należałoby pielęgnować.
Trzy fazy życia
Rodzimy się jako istoty kompletnie zależne od swoich rodziców. Później w bólach wykluwa się z nas dojrzałość i samodzielność. A potem, po latach wyzwań, sukcesów i porażek samodzielność zaczyna się rozpływać. I powoli odchodzimy.
Może prawdziwe człowieczeństwo wymaga przejścia przez te wszystkie trzy fazy życia. Bez omijania tej ostatniej.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 46/2019