Rząd Niemiec uważa sprawę reparacji dla Polski i Grecji za ostatecznie załatwioną. Dwaj niemieccy autorzy są zdania, że stanowisko Berlina jest prawnie nieuzasadnione i nieodpowiedzialne.

O książce Karla Heinza Rotha i Hartmuta Ruebnera, poświęconej reparacjom dla Polski i Grecji, pisze na łamach wtorkowej „Sueddeutsche Zeitung” niemiecki historyk Stephan Lehnstaedt. Czy Polska wystawi Niemcom rachunek za straty wojenne? – pyta.

Historyk przypomina, że PiS podjęło jakiś czas temu ten temat i stale do niego wraca, ostatnio podczas obchodów rocznic Powstania Warszawskiego i wybuchu drugiej wojny światowej. Rząd polski nie podał dotychczas żadnych liczb, spekulacje oscylują pomiędzy kwotą 800 mld euro a dwoma bilionami. W Niemczech – zaznacza historyk – dominuje opinia, że roszczenia służą wzniecaniu emocji w polskiej polityce wewnętrznej i są pozbawione podstaw prawnych.

Roth i Rueber określają niemieckie stanowisko mianem „prawnie nieuzasadnionego” i „nieodpowiedzialnego z historyczno-politycznego punktu widzenia”. Autorzy, po konsultacji z ekspertem od prawa międzynarodowego Andreasem Fischer-Lescano, dochodzą do wniosku, że Polska może jak najbardziej domagać się reparacji.

Ich zdaniem rezygnacja z reparacji ogłoszona przez PRL w 1953 roku dotyczyła tylko NRD, a nie całych Niemiec. Traktat 2+4 o zjednoczeniu Niemiec z 1990 roku nie był traktatem pokojowym, a tylko taki dokument mógłby ostatecznie zamknąć temat reparacji. Prawo międzypaństwowe nie zna przedawnienia – dodaje Lehnstaedt przedstawiając argumenty autorów książki. Jego zdaniem tylko sąd międzynarodowy będzie mógł rozstrzygnąć w przyszłości kwestię reparacji.

Niemieckie okruchy dla ofiar

Stanowisko Niemiec w sprawie reparacji w minionych 70 latach, opisane szczegółowo przez autorów publikacji, jest zdaniem historyka żenujące. Niemieckie władze przekazywały ofiarom nazistowskiej przemocy „okruchy”, i to dopiero „po uporczywym oporze i biurokratycznie-prawnych chwytach”.

1 060 689 uprawnionych z Polski – byli więźniowie, robotnicy przymusowi i inni prześladowani otrzymali w 1995 roku po raz pierwszy średnio 405 marek niemieckich. To „zawstydzająca suma” – czytamy w „SZ”. Autorzy oszacowali na 157,5 mld euro wartość Ziem Zachodnich przyznanych Polsce w wyniku II wojny światowej. To wcale niemała suma, lecz „niemal nic” w porównaniu do finansowych skutków niemieckich zbrodni w latach 1939-1945.

Szacunki strat

Roth i Ruebner wycenili straty będące następstwem niemieckich zbrodni w Polsce – mordów, eksploatacji i zniszczeń na 1,182 biliona euro. Po odjęciu wypłaconych świadczeń, w przypadku Polski do zapłacenia pozostaje 87 proc. tej sumy. W skali całej Europy, straty wojenne, po uwzględnieniu zniszczeń w Związku Radzieckim, przekraczają ich zdaniem 7,5 biliona euro.

Autorzy zwracają uwagę na rażącą niesprawiedliwość – Niemcy wypłaciły od 1945 roku tytułem zadośćuczynienia 950 mld euro, jednak ponad cztery piąte tej sumy otrzymali obywatele niemieccy stanowiący mniej niż pieć procent wszystkich poszkodowanych.

Reparacje – akt społecznej sprawiedliwości?

„Niemcy zamordowały miliony ludzi, zniszczyły ich podstawy życia, splądrowały ich kulturę i tanio się z tego wykpiły” – pisze Lehnstaedt. Roth i Rueber opowiadają się za podwojeniem dotychczas wypłaconej sumy (950 mld euro), co byłoby ich zdaniem „aktem społecznej sprawiedliwości”.

Autorzy uważają, że wspólne działania dawnych „małych aliantów” i Rosji mogą stanowić silną międzynarodową presję na Niemcy.

„Zamiast czekać na +biologiczne rozwiązanie+ problemu, za wieloma ciepłymi słowami przeprosin powinny pójść finansowe czyny” – pisze Lehnstaedt i przypomina, że w Polsce żyje jeszcze około 40 tys. ofiar niemieckich zbrodni, które dotychczas otrzymały jedynie jałmużnę.

Ksiązka „Verdraengt, Vertagt, Zurueckgewiesen. Die deutsche Reparationsschuld am Beispiel Polens und Griechenlands“ (Wyparte, Odłożone na później, Odrzucone. Niemieckie długi reparacyjne na przykładzie Polski i Grecji) – Karl Heinz Roth, Hartmut Ruebner, ukazała się nakładem wydawnictwa Metropol.

Jacek Lepiarz
https://www.rp.pl/Historia/191129419-Niemieccy-autorzy-Polska-moze-domagac-sie-reparacji.html

Starość jest marnotrawstwem? “Może prawdziwe człowieczeństwo wymaga przejścia przez wszystkie trzy fazy życia”

autor: Andrzej Zybertowicz

Niedawno wpadł mi ręce MIT Technology Review, czyli przegląd technologiczny najlepszej bodaj politechniki świata. Na okładce wielkie litery: OLD AGE IS OVER!, poniżej mniejsze uzupełniają: If you want it, czyli STAROŚĆ SIĘ SKOŃCZYŁA, jeśli tego chcesz.

Jeden materiał przyciągnął moją szczególną uwagę. „Starość jest marnotrawstwem” – to tytuł rozmowy z dr. Ezekielem Emanuelem, który na Uniwersytecie Pensylwanii, kieruje katedrą etyki medycznej i polityki zdrowotnej.

Maksimum 75

W 2014 r. Emanuel opublikował artykuł: „Dlaczego mam nadzieję, że umrę w wieku 75 lat”. Napisał, że choć jest przeciwnikiem eutanazji oraz samobójstwa, to deklaruje, że dwadzieścia pięć lat przed osiągnięciem setki zrezygnuje z wszelkich form medycznego podtrzymywania swojego życia, np. brania antybiotyków w razie infekcji. Gdyż w tym wieku jego życie będzie już spełnione.

Swoją deklarację uzasadnia na dwa sposoby: indywidualny i społeczny.

Zanik kreatywności

Argumentację indywidualną ogniskuje na fakcie, że z bardzo nielicznymi wyjątkami w późnym wieku kreatywność ludzka drastycznie spada, a dolegliwości związane ze starością powodują, że tracimy kontrolę nad naszym życiem i godnością. Emanuel wolałby zostać przez swych ukochanych bliskich zapamiętany nie jako osoba kompletnie niedołężna, ale sprawna i witalna.

Zbyt wiele kosztuje

Argumentacja społeczna ma charakter m.in. ekonomiczny. Emanuel wskazuje na paradoks: politycy często podkreślają, że naszym najcenniejszym zasobem jest młode pokolenie, to jednak USA jako kraj wcale tak nie postępuje: „Nie inwestujemy w dzieci w takim zakresie, jak inwestujemy w dorosłych, szczególnie starszych”. Przywołuje dane wskazujące, że w budżecie USA na jednego dolara wydanego na osobę niepełnoletnią przypada aż 7 dolarów wydanych na osobę powyżej 65 lat.

Krytykuje amerykańską fascynację przedłużaniem życia za wszelką cenę. Mówi, że większość osób, w USA które zachowują aktywność mając lat 70, 80, 90 zajmuje się rozrywką – motocyklami, podróżowaniem, sportem… To OK, ale dodaje, że nie jest to życie posiadające głębszy sens.

Wzór kulturowy

W rozmowie z MIT Technology Review nie pojawia się motyw relacji dziadków z młodszym pokoleniem. W artykule z roku 2014 jest on jedynie dotknięty. Ale w dzisiejszej amerykańskiej kulturze – przynajmniej klasy białej średniej i wyższej – nie ma już chyba miejsca na taką rolę babć i dziadków, jaką pełnią oni w Polsce.

Dla wielu rodzin wsparcie babć i dziadków jest nieocenione. Gdy rodzicom brakuje czasu, cierpliwości lub po prostu energii, dziadkowie wnuczkom otwierają świat, dają opiekę, snują opowieści o „dawnych Polakach”, niosą kulturę, tradycję, otuchę. Dają właściwą perspektywę w obliczu życiowych niepowodzeń i zakrętów, pokazując, że wiele z dzisiejszych trosk, problemów to „małe piwo” w porównaniu z wyzwaniami, z jakimi zmagały się pokolenia wcześniejsze.

Tymczasem „postęp” technologiczny przyniósł narastające oddzielanie pokoleń od siebie. Matki mają z ojcami ścigać się na rynku pracy, a dzieci „wychowywane” są przez smartfony…

Bogu się nie udała?

To od pewnego księdza-profesora przy okazji konferencji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim usłyszałem znane porzekadło: „Panu Bogu starość się nie udała”.

Dr Emanuel pisze, że wiele osób obawia się utraty godności i kontroli nad życiem w obliczu starczego upadku sił, ale może warto odwrócić perspektywę? Ongiś babcia lub dziadek umierali otoczeni całą rodziną, w tym kochającymi wnuczętami. Odchodzenie było częścią życia. Obecność ludzkiej słabości była częścią codzienności. I może jest w tym głębsza wartość, wzór kulturowy, który należałoby pielęgnować.

Trzy fazy życia

Rodzimy się jako istoty kompletnie zależne od swoich rodziców. Później w bólach wykluwa się z nas dojrzałość i samodzielność. A potem, po latach wyzwań, sukcesów i porażek samodzielność zaczyna się rozpływać. I powoli odchodzimy.

Może prawdziwe człowieczeństwo wymaga przejścia przez te wszystkie trzy fazy życia. Bez omijania tej ostatniej.

Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 46/2019